» Blog » Erpegowe sierotki
03-11-2010 12:37

Erpegowe sierotki

W działach: RPG, przemyślenia | Odsłony: 3

Jestem w trakcie wymyślania postaci śmiertelnika do nWoD-u i zablokowałem się na pewnej rzeczy. Rzeczy, która skłoniła mnie do napisania tej notki.

Rodzina. Podstawowa grupa społeczna, w której funkcjonujemy, bez której często zupełnie nie wyobrażamy sobie życia, nawet we współczesnym, dziwnym świecie. A mimo to, Bohaterowie Graczy zazwyczaj są sierotkami (choćby tylko "słomianymi"). Zwykle temat rodziny BG się pomija; czasem gracze wprost deklarują, że nie mają rodziców, a jeśli mają - to na 99% nie pojawią się nigdy na sesji.

Z rodzeństwem czy kuzynostwem jest już trochę lepiej. Po pierwsze, zauważyłem, że niektórzy gracze lubią grać rodzeństwem (bliźniaki są popularnym wyborem) lub krewnymi i jest to o tyle akceptowane przez MG, że solidnie cementuje drużynę. Po drugie, MG lubią sięgać po klasyczny motyw z dalekim krewnym potrzebującym pomocy albo zostawiającym coś w spadku. Rodzeństwo, jako NPC, pojawia się rzadziej, ale jeśli już jest, to jest zwykle fajne, utalentowane i pomocne (i często wykupione za pedeki).

Skąd takie podejście?

Wydaje mi się, że w mentalności przeciętnego gracza, zwykle młodego, wciąż istnieje stereotyp rodzica ograniczającego swoje dziecko. A przecież erpegi to nie nudne obowiązki, nie nudne ustatkowane życie, to przygoda i awanturnictwo. Bohaterowie wyruszają w szeroki świat, zabijają potwory i czasem dostają łomot. Jak w to wpasować tło rodzinne, kochaną matulę robiącą ciepłą zupę za każdym razem, gdy bohater wraca w rodzinne strony? Jak to możliwe, że rodzice w ogóle pozwolili na takie szaleństwo? Nie warto się nad tym zastanawiać, skoro łatwiej temat rodziny po prostu przemilczeć.

Zwłaszcza, że to na czym się wzorujemy - popkultura - temat rodziny bardzo często pomija. Twardzi bohaterowie kina akcji nie mają kochających mamuś, co najwyżej kochanki. A jeśli już rodzina się pojawia, to bardzo często jako element komediowy (co nie każdemu może odpowiadać) lub jako pretekst, by wciągnąć bohatera emocjonalnie w jakiś konflikt (John McClane nie chciał załatwić Hansa Grubera; on chciał uratować swoją żonę Holly).

To właśnie ta funkcja fabularna rodziny sprawia, że gracze nie chcą wprowadzać do gry bliskich BG. Po prostu boją się, że MG wykorzysta to przeciwko nim: zabije, porwie, okaleczy, wpakuje w tarapaty postać, na której BG bardzo zależy. O ile postać nie posiada jakiś plusów, które niwelują tą wielką wadę (np. sama w sobie jest fajna i pomocna BG) to przeciętny gracz-gamista raczej zrezygnuje z rodziny.

Ale nie tylko gamiści stawiają na granie sierotką. Bardzo często granie sierotą która straciła rodziców w jakiś tragiczny sposób jest postrzegane jako prosta metoda, by stworzyć postać w mrocznej konwencji, np. Warhammera ("Moją wioskę wycięli zwierzoludzie, jako jedyny przeżyłem") i uzasadnić to, że postać zamiast wieść normalne życie wyruszyła w szeroki świat, szukać przygód i/lub zemsty.

Jeśli już system wymusza na nas więzy rodzinne, np. czyniąc członkiem szlacheckiego rodu (czy to będą Gasnące Słońca czy Legenda 5 Kręgów) zwykle kończy się na tym, że stosunki z rodzicami są bardzo odległe - drużyna podróżuje z dala od rodzinnych ziem, relacje rodzinne są wepchnięte w zimną etykietę systemu feudalnego, a gracz postrzega swój ród/klan bardziej jak frakcję polityczną niż rodzinę w prawdziwym tego słowa znaczeniu.

Wspomniałem na początku, że dla nas rodzina jest podstawową jednostką społeczną. Ale nie dla bohaterów graczy. Dla nich, podstawową jednostką jest drużyna. Paczka towarzyszy (czasem wbrew własnej woli) która jest ze sobą na dobre i na złe, zwykle 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Po co nam w takiej sytuacji rodzina? Starszy, bardziej doświadczony awanturnik będzie dla nas ojcem, a młodziutka, roztrzepana dziewczyna naszą młodszą siostrą.

Wpis dobiega końca, a ja wciąż nie wymyśliłem, kim mogą być rodzice 24-letniego absolwenta psychologii, mieszkającego w Warszawie w mieszkaniu po babci. Oczywiście pierwsza moja myśl to było "zginęli w wypadku samochodowym, gdy miał 10 lat". I dlatego właśnie powstała ta notka - bo warto, nawet jeśli jest to trudne, wymyślić coś solidniejszego, bardziej oryginalnego.

A wasze postacie? Mają rodziców, rodzeństwo, krewnych? Jak sobie radzicie z tym problemem?
Komentarze na tym blogu są zablokowane.